Nawigacja
Ostatnie poezje
Zbigniew Dumowski
Julia Szymańska, Kor...
Tadeusz Śledziewski
Kazimierz Domozych "...
Jakub Charkoowski
Julia Szymańska, Kor...
Tadeusz Śledziewski
Kazimierz Domozych "...
Jakub Charkoowski
Aktualnie online
Gości online: 2
Użytkowników online: 0
Łącznie użytkowników: 22
Najnowszy użytkownik: ankaszczecinianka
Użytkowników online: 0
Łącznie użytkowników: 22
Najnowszy użytkownik: ankaszczecinianka
Logowanie
Losowa Fotka
Partnerzy
Nawigacja
Halina Surmacz
Hiroszima
z tej strony z której dotknął go błysk
palił się nawet granit
ze szpitala zbudowanego w europejskim stylu
pozostał tylko szkielet
przepełniony rannymi
jakaś kobieta stała na schodach i krzyczała
moje dzieci
pomiędzy jękiem rzucano przekleństwa
za to figa rajska rosła jak po deszczu
muchy rosły
w przyspieszonym tempie
na wpół spalony motorniczy
trzymał w ręku korbę
obok zwęglonych ciał pasażerów
mijałem spuchnięte wypalone twarze
z zarysem oczodołów i nosa
chmura opadała
Cisza się staje albo krzyk
Czułam jak święto
a potem nic.
Ptaki zamilkły na moment
mojego jęku.
Mówi się przejście
na stronę tęczy, tę bardziej kolorową.
Szloch, zwykle lament.
Myłam podłogę, myłam podłogę.
Tak, jakbym chciała wyrzucić z domu
cierpienie, krzyk, chorobę.
Po prostu... Myłam podłogę.
Cisza się słała, pod sufitem
jakieś nieznane obrazy.
Nie mogłam płakać
i nie chciałam, i płacz
u innych mnie drażnił.
Czułam, że trzeba myć podłogę,
że ma być cicho, czysto.
Na święto zawsze się sprzątało
dom, całą rzeczywistość.
Dźwięk nie przetnie
Za chwilę zapadnie cisza,
której dźwięk nie przetnie -
jak głębia oceanu,
milczenie przedmiotów.
To się czuje w powietrzu,
to się widzi w znakach -
kiedy milknie telefon,
odlatuje motyl.
Już wpełzła szparą pod progiem,
już pod łóżkiem leży
i mości w wielkim fotelu
swoje tłuste kości. Na spacerze
gałęzie, drzewa poplątała
i za chwilę nas zamknie
w szczelny pancerz nocy.
Klucz wrzuci w toń Challengera
lub w inny punkt świata,
gdzie ryba bezgłośnie szepcze,
niesłyszalnie umiera.
z tej strony z której dotknął go błysk
palił się nawet granit
ze szpitala zbudowanego w europejskim stylu
pozostał tylko szkielet
przepełniony rannymi
jakaś kobieta stała na schodach i krzyczała
moje dzieci
pomiędzy jękiem rzucano przekleństwa
za to figa rajska rosła jak po deszczu
muchy rosły
w przyspieszonym tempie
na wpół spalony motorniczy
trzymał w ręku korbę
obok zwęglonych ciał pasażerów
mijałem spuchnięte wypalone twarze
z zarysem oczodołów i nosa
chmura opadała
Cisza się staje albo krzyk
Czułam jak święto
a potem nic.
Ptaki zamilkły na moment
mojego jęku.
Mówi się przejście
na stronę tęczy, tę bardziej kolorową.
Szloch, zwykle lament.
Myłam podłogę, myłam podłogę.
Tak, jakbym chciała wyrzucić z domu
cierpienie, krzyk, chorobę.
Po prostu... Myłam podłogę.
Cisza się słała, pod sufitem
jakieś nieznane obrazy.
Nie mogłam płakać
i nie chciałam, i płacz
u innych mnie drażnił.
Czułam, że trzeba myć podłogę,
że ma być cicho, czysto.
Na święto zawsze się sprzątało
dom, całą rzeczywistość.
Dźwięk nie przetnie
Za chwilę zapadnie cisza,
której dźwięk nie przetnie -
jak głębia oceanu,
milczenie przedmiotów.
To się czuje w powietrzu,
to się widzi w znakach -
kiedy milknie telefon,
odlatuje motyl.
Już wpełzła szparą pod progiem,
już pod łóżkiem leży
i mości w wielkim fotelu
swoje tłuste kości. Na spacerze
gałęzie, drzewa poplątała
i za chwilę nas zamknie
w szczelny pancerz nocy.
Klucz wrzuci w toń Challengera
lub w inny punkt świata,
gdzie ryba bezgłośnie szepcze,
niesłyszalnie umiera.
Komentarze
Brak komentarzy. Może czas dodać swój?
Dodaj komentarz
Zaloguj się, aby móc dodać komentarz.
Oceny
Tylko zarejestrowani użytkownicy mogą oceniać zawartość strony
Zaloguj się lub zarejestruj, żeby móc zagłosować.
Zaloguj się lub zarejestruj, żeby móc zagłosować.
Brak ocen. Może czas dodać swoją?